Forum U2 Bad Forum Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Stories Of Boys
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum U2 Bad Forum Strona Główna » Debata Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Stories Of Boys
Autor Wiadomość
bonnie
Miss Sarajewo



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Post Stories Of Boys
Kiedyś topic zaczynała Prue. Trzeba przyznać, że to był strzał w dziesiątkę. Ja go tylko odświeżam. Oficjalnie: oto dawno oczekiwane opowiadanie pojawia się i tutaj. Tu można pobrać poprzednią część - [link widoczny dla zalogowanych]

Oto zarys głównych postaci:

Adam – Marsjanin, opuścił swój kraj i przybył na Ziemię, gdyż tu znalazł swoją miłość – Silk Cuty; obdarzony Mocą Wody (może również leczyć małe rany, które nie należą do niego); miłośnik cytryn; kocha grać na basie i improwizować; najbardziej lubi dogryzać Bono, sztyletować się z nim wzrokiem, doprowadzać do płaczu Larry’ego, jeść cytryny, palić Silk Cuty, sztyletować się wzrokiem z Bono, czarować kobiety i znów dogryzać Bono; nadal nie wiemy skąd jego przezwisko Sparky.

Angelina – mądra, inteligentna, piękna kobieta, która zawsze ratuje chłopaków z zagrożenia, zaimponowała każdemu z nich; kocha motory, broń, akcję, nie lubi bezczynności; bardzo polubiła The Fly; przezwisko Angie zostało nadane przez Adama.

Arcywróg – wróg numer jeden U2; nie znamy go, wiemy jedynie, że za wszelką cenę chce zniszczyć U2.

Babunia – babcia Adama; mieszka na Marsie; kobieta nie wyglądająca na „swoje lata”, jak sądzi Edge – młody wygląd zachowała dzięki kuracji cytrynowej; Babunia najbardziej lubi opowiadać marsjańskie mity i częstować gości swoimi wyrobami cytrynowymi; lubi, gdy ktoś ją odwiedza; jak do tej pory wszyscy chłopcy odwiedzili ja raz.

Bono – kocha ananasy, szczególnie swoją Miksturę (patrz Mikstura Ananasowa); ma słabą pamięć; posiada Moc Ziemi (wystarczy mała czkawka, by zniszczyć pół miasta); frontman zespołu; kocha śpiew, tylko gdyby jeszcze zawsze pamiętał teksty; bardzo lubi Edge’a, ale jeszcze bardziej lubi dogryzać i sztyletować się wzrokiem z Adamem; świetnie dogaduje się ze swoimi alter egami (patrz The Fly MacPhisto); niektórym znany jako Vox.

Edge – mózg zespołu; kocha zagadki, ale jeszcze bardziej je rozwiązywać; zawsze stara się znaleźć mało drastyczne rozwiązanie dla sporów między Larrym, Bono i Adamem, w różnych kombinacjach; towarzyszy mu Moc Elektryczności; przezorny, rozważny, przygotowany na każdą sytuację; gra na gitarze to jego pasja; większość ma obiekcje, co do jego stóp, on sam tego do końca nie może pojąć; ciągle konstruuje Perpetum Mobile (już mu się udało, ale nadal udoskonala machinę); żadna nowinka techniczna nie jest mu obca; lubi akcje i planowanie; jest bardzo zżyty z chłopakami, chociaż nigdy tego nie okazuje; przyjaciel Bono.

Elvis – Król RockandRolla; mistrz Larry’ego, ale też dobry przyjaciel; ukrywa się przed swoimi fankami; jeździ cadillaciem; zdradził swoje tajemnice Larry’emu (nie wszystkie są jeszcze nam znane).

Larry – kapryśny Babyface; lubi słodkie rzeczy; jest bardzo czuły i płaczliwy; kocha Elvisa, zresztą ze wzajemnością, zna jego tajemnice (jeszcze nie wszystkie zostały odkryte); lubi Adama, najbardziej wpadanie w jego ramiona (bez aprobaty Adama); ma Moc Ognia (co łącząc z jego skłonnościami do robienia psot nie jest dobrym rozwiązaniem, pamiętajcie – nie dawajcie nigdy dziewczynkom zapałek); pewnie wielu z nas zapomniało, ilu cennych rad udzielił Ali w sprawach domowych; kocha grę na perkusji, godzinne kąpiele (między akcjami), zabawki swoich dzieci, maślane babeczki Babuni Adama; mało kto wie, ale Edge jest dla niego wielkim autorytetem.

MacPhisto – alter ego Bono; posiada niezwykły umysł pozwalający pisać zagadki, które zresztą kocha; podziwia Edge’a, że potrafi jego zagadki rozwiązać; lubi media; dobrze dogaduje się z Bono (nie raz musiał Bono podpowiadać tekst, a czasem i sam występować); przyjaciel Mary; brat The Fly.

Mary – strażniczka Świętego Drzewa Cytrynowego; przyjaciółka MacPhisto; pomogła chłopcom; jest odważna, rozważna i podobnie jak MacPhisto lubi zagadki; lubi kolor żółty; nie wiemy o niej zbyt wiele, ale informacje o niej będą stale uzupełniane.

Mikstura Ananasowa – mikstura stworzona przez Bono, zaczęło się od idei Bono – stworzenia czystego napoju ananasowego; czasem Mikstura przemawia i również udziela wskazówek; nie wiemy o niej zbyt wiele (stworzona między innymi z – Guinnessa, ogórka, winogrona, lodów czekoladowych, galaretki truskawkowej, smażonej fasolki, do tego jeszcze został użyty zestaw małego chemika – nie pytajcie o nic, to nie był nasz wymysł).

Paul – McGuinness; menadżer U2; to on powiedział chłopcom o ich Mocach; opiekun grupy, dobry ojciec; zawsze służy radą; w opowiadaniu jest niby ich mentor; o nim również mało wiemy.

The Fly – kolejne alter ego Bono; można powiedzieć, że Mucha posiada Moc Mediów, to niezwykle charakterystyczna postać, potrafiąca zawrócić w głowie; brat MacPhisto, dobry kumpel Bono; lubi czarne, obcisłe kostiumy i swoje „theflajowskie” okularki; oczarował Angelinę.

Złe U2 – w skład wchodzą – zły Adam, Bono, Larry, Edge i Paul; pomaga im zły MacPhisto (MacPhist); wiemy, że złe U2 robi wszystko, by zniszczyć dobre nam znane U2 i nie przebiera w środkach; zdobyli już DNA członków i teraz przygotowują się na ostateczny atak; na dobrą sprawę nie znamy przyczyn, dla których nienawidzą U2, zdaje się, że kieruje nimi Arcywróg u2, którego nie znamy.

Pozostałe postacie nie zostały wyliczone, gdyż pełnią niewielką rolę lub wiemy o nich zbyt mało, by je opisywać.

Przybliżę również ostatni wątek...

"...W całym tym popłochu związanym z odnalezieniem mózgu U2 nie było czasu na dalsze gdybanie i sentymenty. Adam, Larry i The Fly bezszelestnie zabrali ze sobą Edgara po czym udali się w zaskakująco szybki tempie do "drzwi wyjściowych" łodzi. Po dokładnym obadaniu sytuacji przez The Fly'a i stwierdzeniu że teren jest czysty pozostała trójka wydostała się na zewnątrz i skierowała w stronę wynajętego domku. Edge był jednak zbyt słaby więc Adam niósł go na rękach. Panowie szli w niesamowitym milczeniu i skupieniu, rozglądając się tylko nerwowo na wszystkie strony. Przed drzwiami domku usłyszeli jednak krzyki.
MacPhisto: Bono oddawaj pilot!!! Zaraz będą wiadomości! - krzyczał MacPhisto.
Bono: Moje alter-ego nie będzie mi rozkazywało!!! - Bono nie pozostawał dłużny.
Adam wraz z Edgem na rękach, Larry i The Fly popatrzyli tylko po sobie po czym Sparky stwierdził.
Adam: Nie wiem jak my z nim wytrzymujemy od 30 lat, przecież to terrorysta...
Larry: Ech daj spokój wrócił ze szpitala, musi się wyszumieć, nie??? - bardziej stwierdza niż pyta Larry.
Edge: Bono był w szpitalu??? - pyta Edge.
Adam: Tak, ale już wszystko okej... - odpowiada Adam. Edge nieco posmutniał ale szybko stwierdził.
Edge: W sumie zakład psychiatryczny (czytaj szpital dla umysłowo chorych) to dość ciekawe miejsce...
Larry: Yyyyyyyy Edge, Bono był w normalnym szpitalu, na obserwacji, ale to długa historia, później Ci opowiemy... - mówi Larry.
Tymczasem The Fly'a nieco znudziło bezczynne stanie przed drzwiami więc stwierdził.
The Fly: Hej może po prostu wejdźmy do środka, co???
Larry: Oooo dobry pomysł. - mówi Larry po czym naciska klamkę by otworzyć drzwi, nagle hałas w domku całkowicie zamiera i oczy domowników kierują się w stronę drzwi frontowych.
Wszyscy: Edge!!! - krzyczą wszyscy naraz. Bono jako pierwszy biegnie do przyjaciela z tyłkiem na wierzchu, po czym całuje go w oba policzki i mocno do siebie tuli.
Bono: Edge kochany mój, już myślałem że Cię nigdy nie zobaczę... - Bono nie kryje wzruszenia.
Edge: Aaaaaaaaa uuuuuuuuuuuuu ćććććććććććććććććć! - wykrztusza z siebie Edge.
Adam: Hej Vox on jest bardzo słaby!!! - mówi Adam ale wokalista jakby nie słyszy jego uwagi.
Larry: Bono...!!!-dodaje podniesionym głosem Larry.
Bono tym razem przystaje na prośby kolegów i zostawia Edge'a w spokoju. Wyczerpany gitarzysta natychmiast otrzymał coś do jedzenia i picia po czym zasnął na kanapie w niewielkiej wynajętej chatce.
Po jakimś czasie gdy emocje opadły a Edge smacznie spał, Adam opowiedział wszystkim w jaki sposób udało im się odnaleźć Edgara, co wiązało się z pojawianiem uśmiechu na twarzy wszystkich. Tymczasem MacPhisto sprytnie zauważył że czas najwyższy włączyć wiadomości w celu obejrzenia przekazywania komunikatu, który sam napisał do złych klonów U2.
The Fly: Tak, właśnie, teraz powinni to puszczać, tak mi powiedzieli w telewizji kiedy tam byłem... - mówi The Fly.
Bono jednak po pierwsze nie wie o co chodzi więc nie ma zamiaru przełączać programu który właśnie oglądał, a po drugie będąc jeszcze chory i osłabiony wydaje mu się że ma prawo do wszystkich przywilejów związanych między innymi z oglądaniem telewizji.
Bono: Nie przełączę tego i już, program o moich kochanych ananasach jest ważniejszy!!! - mówi Bono.
Adam: Bono oddaj pilot, grzecznie Cię proszę. - dodaje Sparky.
Bono: Nie ma mowy!!! A poza tym oglądałem już wiadomości w szpitalu, mogę Wam powiedzieć co się dziś na świecie działo! - krzyczy Bono.
Angelina: To jak walka z wiatrakami... - stwierdza Angelina po czym podchodzi do Voxa i zwyczajnie wyszarpuje mu z dłoni pilot.
Bono: To pogwałcenie praw ludzkich!!! - mówi obrażony Bono, ale umilkł gdy tylko usłyszał pierwsze słowa wiadomości.
Spiker: Już wkrótce wyemitujemy odpowiedź dla niejakiego pana MacPhisto od złych klonów zespołu U2. MacPhist jest bardzo wdzięczny za Twoją wiadomość i odpowie na nią tak szybko jak będzie to możliwe... - powiedział spiker w telewizji a Bono nabrał powietrza w usta po czym stwierdził.
Bono: No a teraz poproszę o mój program o ananasach...
Podczas kiedy Bono oglądał w zaciekawieniu swój magazyn pozostali komentowali usłyszane informacje, tylko Larry zasnął na ramieniu Adama i mocno się do niego wtulił.
MacPhisto: Rybka połknęła haczyk...- cieszył się MacPhisto.
The Fly: Miejmy nadzieję... - odpowiedział The Fly.
Adam: No to co teraz, idziemy spać??? - pyta pozostałych Adam.
Bono: Tak jestem za, a tak na marginesie o co chodzi z tą telewizją??? - pyta wszystkich Bono.
Adam: Oj Vox jutro Ci opowiemy, kładź się spać, i proszę załóż spodnie... - mówi Adam a Bono śle mu krzywe spojrzenie.
Bono: Co, nie podoba się Wam moje pidżamka??? - pyta Bono.
Angelina: To nie to, ale perspektywa widzenia Twojego tyłka całą noc jest co najmniej męcząca... - mówi tymczasem Angelina.
Bono: To dziwne bo mnie się podoba... - mówi urażony Bono po czym zakrywa się swoją pidżamką i kładzie się spać na kanapie obok Edge'a.
Po jakimś czasie Adam gasi światło. W domku zapada błogi spokój i niesamowita cisza. Edge śpi na kanapie z Bono. Adam wraz z Larry'm na jednym fotelu, Mary i MacPhisto na drugim. Angelina i The Fly wybrali natomiast twardą podłogę... Za oknem świecił piękny księżyc, a ciepły wiatr przedostający się do chatki co chwila odkrywał na przemian pupę Voxa zakrytą jedynie niewielkim skrawkiem szpitalnej pidżamki...

Ciepła, tropikalna noc miała się już powoli ku końcowi... Nasi herosi wraz z towarzyszami spali głębokim snem... Adam nawet przez sen tulił do siebie lekko pochrapującego Babyface'a z kciukiem w ustach, Edge spal jak zabity, Bono leżał obok z malowniczo rozrzuconymi rękami... Cały ten sielski obraz naruszała tylko pewna odkryta część jego ciała... Jednak jak każda piękna scena, i ta nie mogła trwać tak wiecznie...
Głos z zewnątrz: JESTESCIE OTOCZENI!!! WYCHODZCIE POWOLI, Z PODNIESIONYMI REKAMI!!!
Sparky podskoczył, Larry przerażony, jeszcze nie do końca rozbudzony wsadził mu niechcący palec w oko. Bono i Edge spadli z kanapy (tzn. najpierw spadł Edgar, potem na niego Vox. Biedny Edge, nie dość ze wychudzony, obolały i pełen traumatycznych wspomnień, teraz znów znalazł się w nieco nieprzyjemnej sytuacji, mając dość spore zbliżenie tego, czego zakrycia Vox odmawiał przez cały wieczór... to chyba skończy się wizyta u specjalisty...).
Adam: Auuuuu, Larry zabieraj te paluchy!!
Larry: C-co s-się dziej-je?- wyjąkał przerażony Larry.
Głos: ...szy mukbysz se mie sejsc?
Bono: Yyyyy? ktoś coś mówił?
Angelina i The Fly: Bono, siedzisz na Edgu!
Bono: Co? O! Przepraszam cię... wszystko w porządku?
Edge: Bywało lepiej- mruknął obolały gitarzysta, rozcierając sobie żebra - Czy ktoś mi powie co się dzieje?
Wszyscy spoglądają po sobie pytająco.
Angelina: Och, jacy wy jesteście przerażeni... - stwierdza pogardliwie Angelina. - Wyjdę i sprawdzę co tam się dzieje.
Angelina mimo protestów otwiera drzwi i.. zamiera, podnosi do góry ręce, powolnym krokiem wychodzi. Cała drużyna nie może już mimo strachu znieść ciekawości, tłoczy się więc ostrożnie przy drzwiach. Ich oczom ukazuje się obraz niemal jak z filmów sensacyjnych: cała chatka otoczona jest policjantami z psami, radiowozami. Nad nimi lata helikopter.
Angelina stoi przy jednym z radiowozów, rozmawia gwałtownie gestykulując z mężczyzną który z tej odległości wydaje się dowódca całej tej akcji. Nagle dowódca krzyczy w stronę zamaskowanych policjantów z dziwnymi antenkami, ci wbiegają do domku kierują antenki w rożne strony, po czym stwierdzają "clear" i wybiegają. Podczas całej tej szybkiej akcji nasza drużyna stoi, hmmm... z mało inteligentnymi minami: Bono i jego alter-ega stoją jak wmurowani, Mary schowała się za Adama, Larry zamarł z otwartymi ustami, nawet wszystkowiedzący Edgar stoi tym razem jak kolek... Po chwili wraca Angelina.
Angelina: Już wszystko w porządku. To była pomyłka. Madraskie psy policyjne wyczuły silna trującą won wydzielającą się z naszej chatki. Pomyśleli że jesteśmy jakimiś terrorystami chcącymi zatruć całe miasto. Wytłumaczyłam im przyczynę... - zawiesza glos.
Czerwony Edge patrzy w podłogę.
Angelina: ...komendant obiecał, że przyśle nam tu radiowozem na sygnale Conversy.
Wszyscy odetchnęli z ulgą, nawet sam winny jakby trochę poweselał.
Po godzinie już wszystko wróciło do normy.
Lecz jaki los czeka naszych bohaterów? Czy dadzą rade przeciwstawić się czyhającemu na nich złu? Tego dowiemy się w kolejnym odcinku...

Tymczasem Conversy wcale nie docierały a stopy Edge'a nie działały bynajmniej jak odświeżacz powietrza, więc pozostała trójka U2 postanowiła wybrać się na zakupy. Nie przeszkadzał im fakt, że Madras wcale nie był wielkim miastem, a znalezienie gdzieś skórzanych All Starów graniczyło z cudem.
Bono: Tak, zakupy to genialny pomysł, może kupie sobie nowe okulary??? - rozmarzył się Vox.
Larry: Bono jeśli o Ciebie chodzi to proponował bym spodnie... - mówi Larry psotnie się uśmiechając.
Bono: Spodnie??? Eeee...zawsze kupowała mi je....no jak jej tam??? - mówi Bono drapiąc się po rozczochranej głowie.
Adam: Ali??? - pyta ironicznie Adam.
Bono: No Ali a kto inny??? Co za głupie pytanie Adam... - odpowiada Bono.
Po krótkiej wymianie zdań chłopaków niespodziewanie Angelina otrzymuje pilny telefon z Londynu, w którym zostaje poinformowana o konieczności przybycia do tego miasta.
Angelina: Sorry chłopaki, naprawdę to ważna sprawa, ale skoro już wszystko okej to chyba mogę wracać??? - pyta wszystkich panna Jolie jednocześnie wkładając swoje rzeczy do małej walizki.
Wychodząc posłała przyjaciołom zalotny uśmiech, który został odwzajemniony przez wszystkich oprócz urażonego Adama.
Bono: A Tobie co??? - pyta go Vox, kiedy za Angelina zamknęły się już drzwi.
Adam: Nic, a co by miało być???
Bono: Wyglądasz jakbyś żałował że pojechała... - ciągnie dalej Bono.
Larry: No dajcie mu już spokój, Adaś jeszcze na lotnisku dostał kosza... - mówi Babyface przecierając swoje śpiące oczka.
Adam patrzy na niego ze złością po czym próbuje szybko zmienić temat, na szczęście nie jest to konieczne, bo Mary informuje właśnie wszystkich że i ona opuszcza zespół.
Mary: Chłopaki sprawa zakończona, gdybyście mnie potrzebowali Sparky wie gdzie mnie szukać... - dodaje.
Adam: Tak, na pewno się odezwiemy w końcu wciąż nie mamy Cytryny... - mówi tymczasem Adam.
Mary: Zrobię wszystko co w mojej mocy by przyciągnąć ją do Was myślami, aaaa i pozdrowię babcie Adamie, okej??? - kwituje Mary po czym szybkim ruchem wychodzi z chatki i znika w przestworzach.
MacPhisto i The Fly, czyli ostatni przyjaciele członków U2 w podróży do Madras wcale nie mieli ochoty nigdzie się wybierać, postanowili zostać z zespołem do momentu odzyskania Cytryny i odnalezienia klonów U2. Tymczasem Adam, Larry, The Edge oraz Bono szykują się na zakupy, wcześniej okupując przy tym łazienkę. Ponieważ ta była jednak bardzo mała, nawet Babyface szybko się uwinął i po pół godziny panowie mogli udać się po kilka potrzebnych im artykułów.
Madras nie było jednak miejscem gdzie można kupić coś konkretnego, więc największą trudność stanowiły jeansy dla Voxa, który na czas zakupów włożył spodnie Babyface'a i T-shirt Adama. Edge natomiast przywdział na nogi słodkie skarpetki w misie, chyba nie trzeba dodawać do kogo należały.
Po kilku godzinach biegania po prowizorycznych sklepach czwórka herosów z U2 była bardzo zmęczona a najbardziej wciąż słaby i obolały Edge. Ponownie postanowili więc usiąść w małej kawiarence i zamówić coś zimnego do picia. W tym czasie Bono i maniak zakupów (w drogeriach i sklepach zabawkowych) Babyface zachwycali się zakupionymi okularami przeciwsłonecznymi, kolorowym sari, kilkoma T-shirtami, oraz kocykiem w niebieskie słoniki i uroczą czapeczką dla Edge'a.
Larry: Jakie to urocze... - dodał Larry wtulając się w miękki materiał koca.
Adam i Edge przewracali tylko oczami, ale w głębi duszy wszyscy bardzo cieszyli się że znów są razem i jak na razie nic im nie grozi.
Po pogawędce w kawiarni i udanych zakupach - tzn. Edge kupił jakieś podroby Conversów, a Bono spodnie podobne do tych które nosił we wczesnych latach 80-tych, panowie skierowali się z powrotem do chatki, nikogo jednak na miejscu nie zastali. The Fly'a i MacPhisto zwyczajnie nie było.
Adam: Pewnie gdzieś razem poszli... - mówi Adam.
Bono: Tak...tylko dokąd??? - pyta Bono.
Larry: Przecież to Twoje alter-ego, powinieneś to wiedzieć najlepiej... - mówi tymczasem znudzony i wyraźnie zmęczony Babyface.
Edge: Mogli przynajmniej zostawić jakąś wiadomość... - kwituje mózg U2.
Bono pokręcił tylko głową po czym wszyscy zaczęli sprzątać swoje rzeczy, gdyż w ich planach było jak najszybsze wrócenie do Dublina. Tymczasem słychać głośne dobijanie się do drzwi...
Adam: Ja otworzę.... to pewnie oni... - mówi Adam. Sparky nie wie jednak jak bardzo się myli..."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bonnie dnia Sob 7:38, 15 Kwi 2006, w całości zmieniany 2 razy
Pią 18:00, 14 Kwi 2006 Zobacz profil autora
malone89
Out Of Control



Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 647
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

Post
o matko...bede to czytała chyba przez wieki
jakie ja mam zaległości..ufff


Post został pochwalony 0 razy
Pią 18:07, 14 Kwi 2006 Zobacz profil autora
bonnie
Miss Sarajewo



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Post
Nie martw się, uda Ci się... Smile A ja coś jeszcze tutaj szykuję... Ale zobaczycie później efekt pracy... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Pią 18:15, 14 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Pau2lina
U2Bad Mod



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 1091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z miejsca zwanego Vertigo

Post
Heh Bonnie, super, super, super że nastąpiła reaktywacja ;D


Post został pochwalony 0 razy
Pią 18:48, 14 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Lauril
U2Bad Mod



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3MIASTO

Post
Ekstra!!
Trzeba bedzie troche nad nim przysiasc - niezle zaleglosci sie porobily. Wink
Ale przede wszystkim - apel do forumowiczow:
tworzmy to opowiadanko razem! nie wmawiajcie sobie ze nie macie talentu albo czasu tylko piszcie! nawet najmniejszy stworzony fragment jest tu na wage zlota! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Pią 19:08, 14 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Jan_Józef
U2Bad Admin



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 652
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gdynia//3miasto

Post
Super, ze znów działa opowiadanie. Jeśli chodzi, o tych, którzy mają zaległości - wystarczy przeczytać parę stron z tego co był wcześniej, żeby się wczuć i załapać fabułę.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 19:21, 14 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Pau2lina
U2Bad Mod



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 1091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z miejsca zwanego Vertigo

Post
No właśnie a poza tym pisanie nie jest trudne (prawda Bonnie, Janek, Lauril??? itd) ????


Post został pochwalony 0 razy
Pią 19:45, 14 Kwi 2006 Zobacz profil autora
bonnie
Miss Sarajewo



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Post
Pau2lina napisał:
No właśnie a poza tym pisanie nie jest trudne (prawda Bonnie, Janek, Lauril??? itd) ????

Nie jest... I pisanie na prawdę wciąga... Prawda Pau2lina? Wink


Post został pochwalony 0 razy
Sob 5:46, 15 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Pau2lina
U2Bad Mod



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 1091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z miejsca zwanego Vertigo

Post
O tak Wink Zdecydowanie Bonnie, Ty w końcu też coś o tym wiesz Wink
Ps Genialnie przedstwawiłaś postacie Wink

Wypadało by coś dopisać. Więc za jakiś czas coś dodam, moze za pół godzinki-prosze o cierpliwość Wink


Post został pochwalony 0 razy
Sob 15:30, 15 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Pau2lina
U2Bad Mod



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 1091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z miejsca zwanego Vertigo

Post
Adam szybkim krokiem podchodzi do drzwi, do których ktoś niemiłosiernie głośno się dobija, przekręca zamek jednak hałasy w tej samej chwili ucichają. Basista rozgląda się stojąc na niewielkim patio jednak po gościach ani śladu. Patrząc na niewyraźne miny pozostałych przyjaciół sam stwierdza, że nic nie rozumie z zaistniałej sytuacji.
-Głupie żarty...-dodaje tylko i wszyscy z powrotem zabierają się do pakowania walizek.
Po kilkunastu minutach kiedy panowie odpoczywali po ciężkim dniu ogladając telewizję i wspólnie rozmawiając sytuacja znów się powtórzyła, obyło sie jednak bez głośnego pukania.
-Ja otworzę...-stwierdził Babyface, jednak reszta nie zwróciła na niego większej uwagi. Larry uchyla drzwi ale jak poprzednio nikogo za nimi nie zastaje. Tak jak Adam rozgląda się wokoło, ale tak czy siak nikogo i niczego nie zauważa.
-Kto to???-krzyczy tymczasem The Edge, bo Larry stoi już dłuższą chwilkę na zewnątrz.
(Larry wchodząc do środka chatki)-Nie wiem, nikogo nie zauważyłem.
-To dziwne że nie ma jeszcze ani MacPhisto ani tym bardziej The Fly'a, wkurzają mnie te ich żarty...-mówi tymczasem Adam.
-Ależ Wy macie problemy, zaraz będą...-dodaje Bono przełączając kanały w telewizji.
-Tak jasne, gdybym miał wierzyć Twoim słowom, to...-Adam nie kończy bo Bono przeszywa go wzrokiem.
Po jakimś czasie wszyscy byli bardzo zmęczeni więc postanowili iśc zwyczajnie spać, następnego dnia bowiem w ich planach była podróż powrotna do Dublina. Po wieczornej toalecie i niezmiemsko długiej kąpieli Babyface'a panowi zaspypiali jak dzieci. Nie trzeba dodawać że Larry spał ze swoim nowo zakupionym kocykiem w misie, wtulonym dodatkowo w Adama, a Bono i Edge męczyli się na jednej kanapie w salonie. Pomimo późnych godzin nocnych i zmęczenia udzielającego się wszystkim sen członków U2 był bardzo niespokojny, jakby przeczuwali jakąś niemiłą sytuację...
Niespodziewanie przez okno do chatki wpadło kilkanaścia małych bomb i granatów, rozbijając i tłukąc szyby, hałas tym samym obudził wszystkich.
-Uciekajmy!!!-krzyczał tylko Edge, ciągnąc za sobą zaspanego Bono i Babyface'a. Adam tymczasem próbował ratowac swoje papierosy które spakował do przygotowanych walizek. Cała akcja przebiegała bardzo szybko, członkom zespołu w szybki sposób udało się uciec z chatki na bezpieczną odległość a wszystko dzięki czujności i sprytowi mózgu U2. Tymczasem chatka stanęła w płomieniach, a odgłosy wybuchu bomb i granatów przyprawiły Babyface'a o czkawkę. Edge, Bono i Larry siedzieli wspólnie w krzakach, zauważając że nie ma z nimi Adama.
-Ty-ty-ty, lko-lko-lko, nie-nie, A-dam, A-dam (Tylko nie Adam-jakby się ktoś nie umiał doczytać)-krzyczał czkając ze łzami w oczach Larry, próbując wbiec z powrotem do chatki by uratować przyjaciela, nie pozwala mu na to jednak Edge, który ciągnie go z całej siły za pidżamkę.-Larry, oszalałeś??? On sobie poradzi...-mówi tylko mózg U2 nie kryjąc zaskoczenia z zaistniałej sytuacji. Bono zaczyna tymczasem płakać, razem z Larry'm, dla którego Adam był jak ojciec.-Adam...-Edge szepnął tylko po czym ukrył twarz w dłoniach. Z chatki nic nie zostało, jedynie zwęglone fundamenty i kilka spalonych sprzętów. Trójka przyjaciół obserwując budynek z pobliskich krzaków nie mogła wciąż pojąć co tak dokładnie się stało, ale przede wszystkim nie mogli wybaczyć sobie straty Adama. Wokół domu szybko zrobiło się ciemno i szaro od ogromnych kłębów ciężkiego dymu.
Larry, Edge i Bono bezmyślnie patrzyli na to co zostało z ich maleńkiego domku przy plaży, nagle pośród piszczeli chatki dostrzegli umorusaną postać...z papierosem w ustach.
-Adam!!!-krzyknął tylko Larry po czym zemdlał z wrażenia na ramiona Bono. Edge szybkim krokiem podbiegł do brudnego od dymu przyjaciela, ściskając go na wszystkie strony.
-Adam, gdzie Ty się podziewałeś??? Już myśleliśmy, ze Ty...-Edge spuścił wzrok, ale szybko się rozpogodził.-Co tam się stało???-pytał dalej Edge.
-Hmmm sam nie wiem, chciałem tylko uratować swoje Silk Cuty.
-Ale tam wybuchały bomby, jak Ci się to udało przeżyć???-Edge nie może wyjśc z podziwu.
-Nie na darmo nagraliśmy "How To Dismantle An Atomic Bomb", co nie???-pyta psotnie Adam,uśmiechając się w swój specyficzny sposób, kierując się tym samym z Edge'm do pozostałej w krzakach dwójki...


Post został pochwalony 0 razy
Sob 16:18, 15 Kwi 2006 Zobacz profil autora
bonnie
Miss Sarajewo



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Post
Świetnie, że znów piszecie... Wink tylko takie pytanie mam do Was, czy nie sądzicie, że na inne forum też trzeba to wrzucić? Jak uważacie?


Post został pochwalony 0 razy
Sob 17:10, 15 Kwi 2006 Zobacz profil autora
Pau2lina
U2Bad Mod



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 1091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z miejsca zwanego Vertigo

Post
Adam i Edge udali się więc do przyjaciół, wciąż pozostających w stanie omdlenia w krzakach. Bono i Larry wydają się niesamowicie bladzi, lecz powoli dochodzą do siebie. Sparky i Mózg U2 spoglądają na nich z troską po czym Adam szturcha przyjaciół.
A: Bono, Babyface, wtawiajcie, co z Wami?!
E: Po tym jak domek wybuchł i uświadomiliśmy sobie, że nie ma Cię z nami, obydwaj nie wytrzymali napięcia psychicznego...
A:Jakto? Myśleliście, że ja...?
E: Hmmmmm, wiesz jaki jest Babyface, po prostu baliśmy się, że coś Ci się przydarzyło. Ale na szczęście wszystko okej, więc ruszajmy w drogę.
Larry i Bono bardzo powoli, ale jednak dochodzą do siebie. Panowie przecierają oczy po czym spoglądają na umorusanego od dymu Adama.
L:Aaaaaaaaaaaa! Bono jesteśmy w piekle !!!
Bono choć niewyraźnie, patrzy na Sparky'ego lecz podobnie jak Babyface'a postać Adama go przeraża.
E:Ależ panowie, to Adam, tylko trochę ubrudzony.
L:To Ty żyjesz???
B:Ale jakto jest możliwe??? Przecież domek wybuchł, widzieliśmy to na własne oczy!
A: Bono, Bono, Bono niczego się nie nauczyłeś przez te 30 lat naszej przyjaźni. Czy mnie jest w stanie coś pokonać?
B: Brak papierosów?
Po tej przemiłej pogawędce najbardziej przerażony Babyface podnosi się z ziemi po czym przytula się mocno do Adama. Jego oczy są czerwone i opuchnięte od płaczu, włosy potargane, ale...i tak wygląda seksownie.
L: Wujku gdyby Ci się coś stało...(chlip, chlip)
Adam, Bono i Edge przewracają tylko oczami.

Po jakimś czasie jednak panowie z U2 uznali, że czas najwyższy obmyślić plan powrotu do Dublina. Usiedli więc w swoich seksownych nocnych pidżamkach, czyli tak jak zastał ich w domku wybuch, w pobliskiej kawiarence i głowili się nad kwestią powrotu do domu.
E:No więc tak: nie mamy dokumentów, pieniędzy i (spoglądając na swoje i przyjaciół ubrania) właściwych ciuchów.
B:Echhhh Edge ja i w pidżamce wygladam pięknie.
A:No to co robimy???
E:Wydaje mi się, że jest tylko jedno wyjście z tej sytuacji.
A, B, L: Tak? Jakie?
L:Czekaj Edge.
E:Co?
L:Skoro ze zwykłych patyków skonstruowałeś domek w lesie, w dodatku z kanalizacją wodną, więc teraz chyba nie miałbyś problemu skonstruowanie np. samolotu?
E:Larry co innego zrobić z pomidorów zupę pomidorową, a co innego z niczego samolot!
L: No tak, ale...
E:Babyface, daj spokój, to nie wypali, poza tym wszystkie potrzebne do ewentualnej konstrukcji przyrządy zostały w domku...
B:No dobra, mniejsza o to. Miałeś plan, Edge, tak?
E:Tak. Słuchajcie, skoro nie mamy kasy, telefonów i dokumentów, nie mamy możliwości skontaktowania się choćby z Paulem.
A:Czyli jesteśmy tu uwięzieni?
E:Yyyyyyyy, można tak powiedzieć.
B:Więc co proponujesz?
E:Może zagramy tu...koncert? Pewnie nie zapłacą nam dużo, ale moze wystarczy na zakup lewych biletów?
B:A skąd weźmiemy instrumenty?
A:Jakto? Będziemy improwizować!
Bono patrzy z politowaniem na Adama i Edge'a, bo jakoś nie pali się do tego pomysłu.
E:Właśnie, tam na rogu jest fajna knajpka, może wieczorem udałoby się nam załapać na jakieś karaoke?
L:"Live is where we live"-ja się zgadzam.
Adam, Larry i Edge uśmiechają się psotnie i z nadzieją, tylko Bono jakoś nie może się przekonać.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 10:10, 08 Cze 2006 Zobacz profil autora
Lauril
U2Bad Mod



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3MIASTO

Post
Powoli zbliżał się wieczór. Nasi herosi wciąż zastanawiają się jak przygotować się do występu. Edge głowi się nad (najprostszą możliwą) setlistą, Sparky robi to co zwykle - czyli pali, Bono zaś działa wszystkim na nerwy łażąc bezustannie z kąta w kąt i marudząc.
B: -Jak wy to sobie wszystko wyobrażacie, co? Nie mamy instrumentów! Nie mamy naszych seksownych ciuszków! W chatce spłoneły moje 34 pary okularów na każdą okazje - W oczach Voxa pojawiają się łzy - I nie stać nas nawet na moją tradycyjną, przedkoncertową szklankę soku z ananasów! Larry, a może ty, dusigroszu masz co nieco zachomikowane... Larry? Gdzie jest Babyface?
Bono i Edge rozglądają się. Jedynie na Adamie fakt znikniecia Larry'ego nie robi wrażenia, więc Edge (całkiem słusznie) kieruje całe podejrzenia w jego stronę.
E: -Adam, co ty znowu wmówiłeś Larry'emu? Tylko nie kręć!
A: - Jaaaa?? No co wy... (milknie pod spojrzeniami kolegów) Nnno ja tylko mu powiedzialem że w piżamce będzie na scenie wyglądał troche śmiesznie...
Bono i Edge spoglądają na siebie z przerażeniem.
B: -Adam, oszalałeś? Przecież wiesz że po takim komentarzu z twojej strony Larry jest gotów na wszystko!
E: -Bono ma rację! Trzeba go poszukać zanim zrobi sobie, albo co gorsza innym krzywde!
-Oooo martwicie się o mnie? Jak miło - dobiega zza ich pleców doskonale im znany, psotny głos - Chłopaki, załatwiłem nam odjazdowe ciuchy!
E: -Larry, skąd je masz??
L: -Po... Pożyczyłem... wisiały takie pozostawione na pastwę losu na jakimś płocie więc wziąłem. Oddamy zaraz po koncercie - Larry zaczerwienił się, ale nie spuścił wzroku.
Każdy dostaje od Larry'ego małe zawiniątko i idzie się przebrać. Pierwszy pojawia się zadowolony z siebie Babyface. Na nogach ma niebieskie japonki, obcisłe, troche przetarte jeansy oraz zwykły biały t-shirt z małym, czerwonym muchomorkiem na jednym z rękawów.
L:(do siebie) -Z taką urodą w każdych ciuszkach wyglądam wprost zabójczo - mruczy zadowolony.
Po chwili pojawia się Adam - ma na sobie ogrodniczki i koszulę w niebieską kratkę, słowem - wygląda jak typowy ogrodnik. Edge dostał w przydziale czarne sztruksowe spodnie, oraz uroczą kamizelkę w indiański, wielokolorowy wzorek. Skąś wytrzasnął olbrzymi słomkowy kapelusz, który w widoczny sposób poprawia mu humor. Tylko Bono nie chce się pokazać. W końcu, po wielu namowach, naburmuszony wychodzi. Wyglada całkiem nieźle, w oliwkowych spodenkach do kolan i w t-shircie w żółto-zielone poziome pasy.

Wieczorem chłopaki zbliżają się do wybranego wcześniej klubu. Larry zwinął jeszcze po drodze z czyjegoś ogródka gitarę, więc humory mają całkiem niezłe.
Wchodzą, zajmują miejsce na małej prowizorycznej scenie. W lokalu, na ich szczęście, jest tłoczno. Larry wyciąga z kieszeni cudem ocalone pałeczki i pożycza od barmana parę szklanek i talerz. Edge stroi gitarę. Bono z przerażeniem stwierdza że lokal nie posiada nagłośnienia, lecz postanawia twardo że zaśpiewa. Adam, który nie ma tym razem nic do roboty, z braku zajęcia łapie ze stojącego na barze kosza z owocami 3 cytryny i zaczyna nimi żonglować, wzbudzając gorącą owację wsród obecnych.
Zaczynają od Desire.... następnie Stay, Sunday (tyle tylko, że zgromadzeni nie chcieli śpiewać z Bono, co go nieco zdeprymowało, jednak cóż można wymagać od ludzi nie znających angielskiego).... i tak dalej. Występ zakończyli jakąś godzinę później Staring at the sun. Posypały się gromkie owacje i zaraz znależli się chętni, którzy zaprosili naszych herosów do stolika, stawiając im nie najlżejsze napoje Wink Potem... ich pamięć się urywa, by powrócić wraz z potężnym bólem głowy nad ranem.
Podczas gdy pozostała trójka usiłuje wstać, a co gorsza, utrzymać po tym wstaniu równowagę, wraca najbardziej przytomny Edge, po rozmowie z włascicielem lokalu.
-I co, ile zarobiliśmy? - dopytuje się Larry.
-Wszystkim bardzo sie podobało - odpowiada kwaśno Edgar - Dostaliśmy darmowe posiłki przez najbliższe 2 dni.
Pozostałym rzedną miny.
- Macie jakiś inny pomysł na zdobycie kasy? - pyta cichutko Larry.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 12:10, 08 Cze 2006 Zobacz profil autora
Pau2lina
U2Bad Mod



Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 1091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z miejsca zwanego Vertigo

Post
Panowie zastanawiają się skąd wziąć pieniądze na podróż lub zakup nowego telefonu komórkowego, ale miejscowość Madras, w której się znajdują oferowała jedynie najpotrzebniejsze mieszkańcom przyrządy, telefony komórkowe do nich bynajmniej nie należały.
-Więc nie mamy pieniędzy, ciuchów, w których można by się pokazać na ulicy a co najgorsze nie mamy naszych dokumentów!-prawie krzyczy zdesperowany Bono.
-No i co z tego? Zamierzasz tragizować cały dzień?-pyta wymownie Adam.
Walka na spojrzenia.
-Panowie, panowie, mamy za to jedzenie i nocleg, więc nie martwmy się na zapas-sprawę jak zwykle łagodzi Edge.
Babyface tymczasem wydaje się rozbawiony całą sytuacją i spokojnie przygląda się pozostałej trójce przyjaciół.
-Z czego się cieszysz Larry, to nie jest śmieszne!!!-mówi Bono.
-Ech...hi hi hi...-Larry chichocze jak małe dziecko.
-Coś nie tak?-pyta przyjaciela Adam.
-Widzieliście mojego małego muchmorka na koszulce? Dopiero teraz go zauważyłem...Jest śliczny i ma białe kropeczki...-rozczulił się Babyface.
Adam, Bono i Edge przewracają tylko oczami.

Po jakimś czasie wspólnego depatowania przy stoliku kawiarni panowie niczego nowego nie wykombinowali.
-Ja już nie mam pomysłów, po prostu może co wieczór będziemy dawać tu te nasze prowizoryczne koncerty, a ja pogadam z właścicielem lokalu o jakieś wynagrodzenie...-mówi rzeczowo Edge.
-Wiesz Edge...Nie kłopocz się, jedzenie jest tu pyszne, wolę to niż pieniądze-kwituje Bono pochałaniając kolejną porcję kurczaka w ananasach.
-Bono, tyłek Ci urośnie i Twoje oliwkowe gieterki będą Cie uciskać...-mówi szyderczo Adam, po czym Bono odstawia swoje jedzenie.
-Clayton, chyba kończą Ci się papierosy, nie?-Bono pyta Adama, który właśnie zapala ostatniego papierosa, po czym mnie w dłoni pudełko po Silk Cutach.
-Papierosy zawsze łatwiej kupić niż środek na przeczyszczenie-odcina się Sparky.
Kolejna walka na spojrzenia.

Panowie wciąż siedzą więc w kawiarni i oprócz wzajemnego krytykowania siebie nie robią niczego co pomogłoby im wydostać się z Madras i wrócić do Dublina.
Tymczasem do baru wchodzi dobrze znany chłopakom - szyderczy MacPhisto...

MacPhisto wchodzi szybkim krokiem do kawiarni, przy czym od razu zauważa znajomą czwórkę z Dublina, a na ich widok zaczyna się bezczelnie śmiać.
Adam, Bono, Larry i Edge odwracają się w kierunku drzwi wejściowych, bo doskonale wiedzą do kogo należy ów szyderczy rechot.
-MacPhisto!-mówią równocześnie.
-To ja, we własnej osobie...Ale co to za ciuchy? Ktoś wygryzł was z branży i teraz się ukrywacie?-pyta MacPhisto podchodząc do stolika, gdzie siedzieli dzielni herosi z Dublina.
-Jesteśmy...na wakacjach...-mówi tylko zdezorientowany Adam.
-Ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha...Myślicie, że nie wiem, co się z Wami dzieje? A wybuch w Waszym parszywym domku, Cytryna ze Złotego Drzewa??? Jak myślicie kto za tym stoi?-pyta szeptem wszystkim członków zespołu MacPhisto.
Tymczasem powieki Babyface'a zaczynają drgać, jego oczy robią się wilgotne i szkliste, wszystko wskazuje na to że Larry zaraz po prostu się rozpłacze. Tak też się dzieje, z pięknych błekitnych oczu Babyface'a spływają wielkie krople słonych łez.
-Babyface, mazgaju...-kwituje tylko MacPhisto po czym kieruje się do Edge'a.
-Czego sobie życzysz???-pyta wymownie Edge, bo widzi, że MacPhist wyraźnie ma mu coś do powiedzenia.
-Hej dlaczego rozmawiasz tylko z Edge'm???-pyta tymczasem Bono.
-Bo on, kochany Bono jest najbardziej rozsądnym członkiem Waszego zespołu, a ja mam propozycję nie do odrzucenia...-odpowiada MacPhisto.
-Jaką???-pyta Edge.
-Widzisz, jesteście tu uwięzieni, samotni i nie macie możliwości powrotu do Dublina...A ja wiem jak Was stąd wydostać...-kontynuuje MacPhisto szyderczo się uśmiechając. Wszystkiemu przygląda się Larry, Adam i Bono, którzy nie zostali dopuszczeni do rozmowy.
-MacPhisto, jesteś skończonym dupkiem i oszustem, dlaczego miałbym Ci wierzyć, że nas stąd wydostaniesz???-pyta rzeczowo Edge.
-Chcecie się stąd wydostać czy nie?
-Chcemy, ale jakim kosztem???-pytanie zadaje mózg U2.
-Więc...oddacie mi osobowość Adama...-mówi MacPhist.
-Co???-pyta Edge.
-Marsjańsą osobowośc Waszego basisty...Wtedy wydostanę Was stąd-kontynuuje MacPhisto.
-Po moim trupie!!! Adam mógłby wtedy...Nie chcę o tym myśleć!!! Nie zgadzam się!!!-prawie krzyczy Edge.
-Jak chcesz, ale pamiętaj, ze mogę Was zniszczyć, po raz kolejny, z domkiem co prawda mi się nie udało, ale zawsze coś wymyślę...Gdybyś zmienił zdanie, wystarczy, że dasz mi znać, będe bowiem na jednym z Waszych tutejszych występów...-mówi MacPhisto, po czym wstaje od stolika, przy którym debatował z Edge'm.
-Czekaj!-prosi mózg U2.
-Ooooo czyżbyś zmienił zdanie?-pyta MacPhisto.
-Powiedz tylko po co Ci Marsjańska osobowość Adama?
-A po co ludziom muzyka U2?-pytanie zadaje parszywy MacPhisto.
-Do życia!-odpowiada od razu Edge.
-No właśnie, bez Adama nie ma U2! Więc nie ma też ludzkiego bytowania!-odpowiada MacPhisto.
Edge wydaje się bardzo zdenerwowany słowami MacPhista, ale postanawia zachowac spokój, bo wie, że za nic nie wydał by osobowości swojego przyjaciela, nawet za cenę wolności...
MacPhisto żegna się więc z wszystkimi w kawiarni, a Edge wraca do stolika przyjaciół, drapiąc się po czapeczce...
-Co się dzieje???-pyta go Adam.
-Adam...-szepcze Edge uważnie przyglądając się przyjacielowi.
-Co ja?-dziwi się Sparky.
-Nie nie nie...-Edge bełkocze jakby w amoku.
-Edge, dobrze się czujesz???-pyta go Bono.
-Ja...ja musze się przejść...-mówi tylko Edge po czym wychodzi z kawiarni.
Mózg U2 po raz pierwszy staje przed tak trudnym wyborem, zdradzić przyjaciela i pozbawić go jego nieziemskiej natury, wyzbywając się tym samym jego umiejętności muzycznych czy też uzyskac wolnośc i w spokoju raz na zawsze wrócić do Dublina, do rodziny i przyjaciół...???
Edge idąc jakąś polną drogą przystanął nagle bo uświadomił sobie, że byłby z niego straszny dupek, gdyby to zrobił.
-Co ja chciałem zrobić??? Zdradzić Adama??? Nigdy!!!
W tym samym momencie Edge postanowił wrócić do przyjaciół i nigdy więcej nie myśleć o tym, co proponował mu pozbawiony skrupułów MacPhisto. Ale czy na pewno?


Post został pochwalony 0 razy
Czw 13:59, 08 Cze 2006 Zobacz profil autora
Lauril
U2Bad Mod



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: 3MIASTO

Post
Edge wraca z powrotem do przyjaciół, przez cały czas wyrzucając sobie fakt, że rozważał propozycje MacPhisto. Wchodzi z powrotem do kawiarni, w której oczekują na jego powrót zaniepokojeni koledzy.

- Edge, o co chodziło tej wrednej kreaturze? - pytają się wszyscy chórem.
- To nieważne - zbywa ich pytania Edge - Jeden fakt pozostaje nadal niezmienny: on chce nas zniszczyć, i dokona tego, jeżeli szybko nie znajdziemy sposobu by się stąd wydostać.


Przez całe popołudnie wszyscy prechadzają się po Madras, próbując uzyskać pracę, za którą wynagrodzenie będą otrzymywali w walucie. Jednak jedyną, jaką udaje im się znaleźć, jest praca na plantacji melonów, polegająca na zbieraniu tychże owoców. Decydują się więc na nią, jednak zadwolony jest tylko Edge. Natomiast Larry i Bono straszliwie rozpaczają.

LSadpłaczliwie) -Przecież będziemy pracować cały dzień na tym upale i słońcu! Będzie mi schodzić skórka z nosa! Edge kochany, pożycz mi swój słomkowy kapelusz!
E: -Nie ma mowy!
ASadzłośliwie) -No co ty, Larry. On nie pozwoli spalić się na czerwono swojej... -urwał pod zabójczym wzrokiem Edgara, który jest niemiernie wrażliwy jeśli chodzi o to co ma pod czapką... A raczej czego tam nie ma...
B: Ja nie mogę się przemęczać! Mój lekarz rodzinny w Dublinie powiedział że mam uważać na... yyyy....
A: -Na nadmierne schudnięcie poprzez pracę fizyczną? Nie martw się, to ci nie grozi... Wieczorem nadrobisz kurczakiem z ananasem. (walka na spojrzenia)
E: - Dobra chłopaki. Koniec narzekania - zaczynamy pracę.

Nasi herosi pracowali dzielnie w promieniach okrutnego słońca cały dzień. Najciężej pracował Sparky: nie dość, że pilnie zbierał melony, to dodatkowo musiał jeszcze niemal bezustannie używać swoich mocy w celu schłodzenia nieustannie jeczących i narzekających Larry'ego i Bono.
Wieczorem wszyscy dostali swoją dniówke i udali się wyczerpani na kolację. W momencie gdy Edge zamawiał posiłki, zauważył że jego koledzy się ulotnili. Zaniepokojony, zajął miejsce przy stoliku. Po chwili wszyscy wrócili uśmiechnięci, co spowodowało że Edge zaczął mieć jak najgorsze przeczucia.
E: -Gdzie byliście? Adam, skąd masz Silk Cuty???
A: -Nnnno kupiłem -przyznaje niechętnie.
E: -Za swoją dniówke??? Przecież mieliśmy zbierać na bilety!!! Bono... kupiłeś okulary, to widze... - głos Edga zaczyna się niebezpiecznie załamywać
B: - No co, sam popatrz jak po pracy na tym słońcu spuchły mi oczy. Przecież dobrze wiesz, jaki jestem wrażliwy... -broni się speszony Vox.
E: -A ty, Larry? -pyta już z kompletną rezygnacją Edge - Ach, olejek do opalania. Nie no, oczywiście że jest on niezbedny i konieczny...

Edge, ciężko wzdychając, ukrywa twarz w dłoniach. Będzie ciężko, wzdycha w myślach.....


Post został pochwalony 0 razy
Pią 10:32, 09 Cze 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum U2 Bad Forum Strona Główna » Debata Wszystkie czasy w strefie GMT
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin